Przynosili do Niego wszystkich chorych” (Mk 1, 32). Pomóc chorym znaleźć Jezusa – to bez wątpienia zadanie, jakie stoi przed nami. Dołożyć starań, by osoba chora lub starsza mogła wziąć udział w niedzielnej Mszy św., wyspowiadać się. Może tęskni za Jezusem, bo już tak dawno nie była w swoim kościele, a nie ma śmiałości poprosić, by ktoś ją zawiózł? Nie jesteśmy w stanie przywrócić nikomu zdrowia – to może tylko Bóg. Możemy jednak mieć udział w uzdrawiającym działaniu Chrystusa, pomagając spotkać się z Nim osobom chorym lub starszym, jakie znamy.
Scena z synagogi w Kafarnaum jest wielką przestrogą pod adresem tych, którzy w swojej wierze przeceniają rozum, a nie doceniają woli. Nie wystarczy teoretyczne poznanie, kim jest Jezus Chrystus. Nie wystarczy nawet publiczne wyznanie, że jest to „Święty Boży”. Można wówczas usłyszeć odpowiedź: „Milcz i idź precz!” Wiara to nie teoria, lecz całkowite zaangażowanie się po stronie Chrystusa. To zgoda na życie w światłości Boga. Tego zły duch nie chciał uczynić, wolał przed Świętym Bożym uciekać.
Miał rację Jan Chrzciciel, gdy mówił: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie”. Dobro jest mocniejsze od zła. Słowo Jezusa nie jest wykładem pięknej teorii o szczęśliwym życiu, lecz jest słowem mocy potężnego światła, które usuwa wszelką ciemność. Słusznie świadkowie wydarzeń z synagogi w Kafarnaum stawiali pytanie: Kim jest ten, który „duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne?” Kim jest ten, przed którym zło ustępuje?
Co to znaczy zostawić wszystko i pójść za Jezusem? To znaczy uwierzyć, że mówi prawdę. Bardziej zaufać Jemu niż sobie. To pozwolić, by nas odrywał od tego, na czym jesteśmy skupieni i czym jesteśmy pochłonięci. To nabrać dystansu do własnych dążeń. Choć zewnętrzne warunki pozostają jednakowe, wewnątrz zmienia się mnóstwo: w każdej sprawie pytamy Jezusa o Jego wolę, wszystko jej podporządkowujemy, pozwalając, aby to On faktycznie kierował naszym życiem.
Potrzeba miłości. Żeby poznać Jezusa, trzeba Go pokochać. Nie wystarczy wziąć do ręki jedną z wielu biografii Mistrza z Nazaretu. Na niewiele się zda przeczytanie wszystkich czterech Ewangelii. To za mało, by Go prawdziwie poznać. Do tego potrzebna jest miłość, która otwiera na spotkanie z Bogiem. Podobnie nie wolno głosić prawdy o Nim w oderwaniu od miłości. Jak zauważa jeden ze współczesnych teologów, nawet nie wypadałoby Go głosić innym ludziom, gdybyśmy Go nie kochali. Czy nie dlatego niektórzy nie umieją mówić o Nim nawet swoim dzieciom?
Praktykuję wiarę. Zesłanie Ducha Świętego na Jezusa podczas Jego chrztu miało potwierdzić, że jest On Synem Bożym. Było to potwierdzenie zewnętrzne, na potrzeby obecnych tam osób, gdyż Jezus i tak był już od dnia swoich narodzin pełen Ducha Świętego. Takie zewnętrzne znaki były potrzebne, aby ludzie mogli zrozumieć prawdy wiary. Także dzisiaj Kościół posługuje się znakami i obrzędami. Są one nam potrzebne, abyśmy łatwiej mogli przyjąć prawdy wiary. Nie rezygnujmy zbyt łatwo z praktyk religijnych. Czasem wydaje się nam, że można być wierzącym, ale niepraktykującym. Gdyby tak było, to Jezus także zrezygnowałby z wszelkich zewnętrznych form. Nie przyjąłby chrztu ani nie odwiedzał świątyni. On jednak ustanowił w Kościele sakramenty, abyśmy z nich korzystali i dzięki nim znaleźli drogę do Boga.
Na Nowy Rok 2018 od Narodzin Chrystusa życzę całej Wspólnocie parafialnej: księżom, siostrom, wszystkim współpracownikom świeckim, poszczególnym wspólnotom i tym, którzy przez modlitwę, i przyjmowane sakramenty w naszym kościele tworzą tę wielką Wspólnotę noszącą imię Wniebowzięcia NMP we Władysławowie, by był to rok łaski od Pana. Życzę Wam abyście ten rok mogli przeżyć w zgodzie z Bogiem, ze światem i z sobą. Życzę Wam narodzin nowych marzeń, za którymi pozwoli Wam w tym Nowym Roku gonić Bóg. Życzę Wam własnego skrawka nieba na ziemi! Wiary w dobro! Szczerego uśmiechu! Dużo! Zawsze! Dla wszystkich! Błogosławionego Roku!!!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia składam najserdeczniejsze życzenia całej Wspólnocie Parafialnej – moim współpracownikom, księżom, siostrom Współpracownikom Świeckim, wszystkim Grupom i Wspólnotom naszej Parafii, wszystkim Parafianom i Gościom - życzę Wam
głębokiego przeżycia wielkiej Tajemnicy Miłości Boga do człowieka, która pozwala nam czuć się kochanymi przez Boga! Życzę siły, która płynie z tego święta, do pięknego życia chrześcijańskiego! Życzę odkrywania coraz pełniejszego sensu życia!
Życzę ufnej nadziei w drodze prowadzącej do szczęścia wiecznego!
Pragnę podziękować wszystkim, którzy swoją posługą i konkretnym działaniem włączyli się w przygotowanie tych świąt. Księżom dziękuję za ofiarną posługę w konfesjonale i głoszone Słowo Boże. Dziękuję moim wikariuszom za ogromną troskę w te dni o dzieci i młodzież. Bóg zapłać wszystkim świeckim w różny sposób uczestniczyli w przygotowaniach, czy to poprzez czuwanie adwentowe na roratach, czy pomagając przy dekoracjach. Pragnę zauważyć nasze siostry i naszego pana Jana którzy dbają o czystość i wystrój naszego kościoła. Dziękuję wszystkim, którzy pomagali w dekorowaniu naszego kościoła i tworzeniu Żywej Szopki. Dziękuję panom z Rady Parafialnej Dziękuję naszemu organiście panu Markowi. Dziękuję Władzom Miasta, firmie Abruko, Kole Gospodyń Wiejskich, Właścicielom pensjonatu „Luan”, właścicielom smażalni ryb u Golli – Klipper, właścicielom „Pomorzanki”, właścicielom tartaku MGJ w Leśniewie, członkom i wolontariuszom Parafialnego Zespołu Caritas, Orkiestrze Młodzieżowej, Chórowi „Stella Maris”, Kościołowi Domowemu, Młodzieży, scholi młodzieżowej, scholi dziecięcej, diakoni muzycznej, Ochotniczej Straży Pożarnej, Liturgicznej Służbie Ołtarza. Bardzo dziękuję za wszelkie dobro.
„Radujcie się zawsze w Panu” – głosi dziś antyfona na wejście. Adwent, jak zresztą całe chrześcijaństwo, zaprasza nas do radości zuchwałej. To ona jest miarą nadziei. Jeśli mimo wszystko – mimo smutku, niepowodzeń, zmęczenia własnym złem i głupotą – jest w nas wewnętrzna radość, to znaczy, że trwa nadzieja. Radość z tego, co przed nami, czego jeszcze nie widać, co jedynie daje się przeczuć w ledwie widocznych znakach, powoli przeradza się w pewność: „Pan jest blisko”.
Św. Jan Chrzciciel to jedna z najważniejszych postaci biblijnych w czasie Adwentu. Wypełnił on bardzo szczególną misję przygotowania Izraela na pierwsze przyjście Syna Bożego na ziemię. Dzisiaj natomiast jego słowa pobudzają nas do czujności w oczekiwaniu na pełne objawienie królestwa Bożego podczas powtórnego przyjścia Pana. Wezwanie do nawrócenia nie ma w nas budzić lęku – Bóg nie jest tyranem, który chciałby nam w czymś zagrozić lub pozbawić życiowych radości. Przeciwnie, dzisiejsze słowo objawia Boga jako Tego, który jest łagodnym pasterzem owiec i którego przyjście niesie pocieszenie udręczonym. Nawrócenie oznacza przygotowanie na przyjęcie w swoim sercu Boga, który wyzwala nas od wszelkiego fałszu i leczy z wewnętrznego rozdarcia, będącego następstwem grzechu.
Dominantą dzisiejszej Ewangelii jest wezwanie do czuwania. W zasadzie nie jest nam ono obce, gdyż współczesny świat ustawił nas w stan ciągłego czuwania: na kolejny SMS, kolejny e-mail, kolejną promocję czy superofertę, której nie możemy przegapić... Choć w tego typu sprawach warto by było, abyśmy zredukowali ową "czujność" do pewnego stopnia, to w sprawach duchowych często wcale jej nie posiadamy lub jej poziom jest bardzo niski. Jezusowe wezwanie do czuwania jest zaproszeniem do "starania o wszystko" zarówno na płaszczyźnie materialnej, jak i duchowej. Nie chodzi przecież o to, aby kosztem twardego stąpania po ziemi wyrobić w sobie wrażliwość duchową. Tak jak chrześcijaństwo wzywa do znalezienia właściwej harmonii pomiędzy duszą a ciałem, tak też wzywa nas do pełnego otwarcia się na rzeczywistość wieczną w naszym tu i teraz.
Odejdźcie ode Mnie, przeklęci. Pozwoliłem sobie w dzisiejszą uroczystość Chrystusa Króla przytoczyć akurat to zdanie z Ewangelii dlatego, że czasami nam się wydaje, że słowa Jezusa są pełne łagodności, miłosierdzia, dobroci i przez to są miękkie, dla wszystkich dostępne, a tymczasem Jezus potrafił wypowiadać słowa twarde i ostre. Ale trzeba się zastanowić, do kogo wypowiada takie słowa. Czy do tych, którzy ważą swoje życie na tej dziwnej wadze grzechu, to znaczy na takiej wadze, która mówi, czy już jestem w grzechu, czy jeszcze nie, czy do tych, którzy próbują swoje relacje z Bogiem oprzeć na łatwym rozróżnieniu: zgrzeszyłem, nie zgrzeszyłem, łaska uświęcająca, stan grzechu śmiertelnego. Nie. Jezus mówi odejdźcie do tych, którzy nie są pełni miłości miłosiernej. I to jest wielka nauka dla nas. Nie możemy swojej relacji z Bogiem układać na dwóch płaszczyznach. Jestem już w grzechu czy jeszcze nie. Możesz nie być w grzechu, możesz wypełnić całe prawo, ale równocześnie możesz nie wypełniać uczynków miłosierdzia i wtedy Bóg powie ci, abyś odszedł Mu sprzed oczu. Nie daj Boże! Kochajmy tych, którzy są wokół nas, bądźmy miłosierni, bo jałmużna i dobroć zmazują nasze grzechy!
Zachłanny Bóg. Za każdym razem, kiedy Bóg porównuje się do kogoś zachłannego, do kogoś, kto zbiera tam, gdzie nie posiał, kogoś, kto ma wielkie oczekiwania wobec ludzi, być może chce nam powiedzieć: Jestem zachłanny na człowieka, jestem zachłanny na to dobro, które może stać się jego udziałem. Jestem spragniony tego dobra, które rodzi się tam, gdzie pojawia się człowiek. Jestem spragniony człowieka. Może to chce nam powiedzieć Bóg w tej niezwykłej Ewangelii?
W świetle lepiej widać. Czy przypadkiem nie przypominamy tych dziesięciu panien? Oczywiście, że przypominamy. Każdy z nas ma czasami więcej, a czasami mniej światła. Czasami tkwimy w mroku, a czasami w światłości. Bardzo ważny jest decydujący moment, kiedy panny po przebudzeniu mają stanąć przed panem młodym. Do niego należy decyzja, czy wpuści je na wesele. Dziwna sytuacja. Pan młody, czyli Jezus mówi: Zapewniam was, że was nie znam. Jak to możliwe, żeby nasz Stwórca i Zbawiciel nas nie znał? Przecież to On, dając nam życie, zaprosił nas do swego orszaku. Nie zna? A może nie poznaje, ponieważ otacza nas ciemność. Może naszym zadaniem jest uczynić wszystko, aby dać się rozpoznać Jezusowi. Pewnego dnia, gdy Bóg będzie otwierał nam bramy nieba, będzie to dla nas moment decydujący. Czy powie wtedy do nas, że poznaje naszą twarz, twarz, którą stworzył? Łatwo jest stracić oblicze Chrystusa i upodobnić się do demona. Trzeba się troszczyć o to światło, które mamy, abyśmy dzięki niemu zostali rozpoznani i wpuszczeni na ucztę w królestwie niebieskim.
Ostre słowa prawdy
Czy Jezus był antyklerykałem? Czy Jego słowa: Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, czego was uczą. Nie naśladujcie jednak ich czynów, to manifest antyklerykalny wszechczasów? Jako kapłan i mnich mam głęboką świadomość opartą na własnych doświadczeniach oraz wielu osobistych rachunkach sumienia, że wobec mojej osobistej grzeszności i niedoskonałości, zaufanie człowieka, również duchownego, może wynikać tylko i wyłącznie z mądrej zasady wprowadzonej przez Jezusa. To prawda, że kapłani są grzesznikami. Ich wypowiedzi często bulwersują. Myślę przede wszystkim o sobie. Dlatego kocham te prawa, które wprowadza Jezus, bo są niezwykle prawdziwe i ludzkie, oryginalne i jednocześnie uniwersalne. Ale faryzeizm zagraża nie tylko kapłanom, wszyscy jesteśmy tłumem faryzeuszów. A Jezus chce, byśmy byli prawdziwymi uczniami, którzy słuchają słowa Bożego i rozważają je w swym sercu. Tylko Jezus jest prawdziwym Nauczycielem. Słuchajmy i bądźmy posłuszni Jego słowom!
Łatwo jest powiedzieć, że się kocha Boga. Łatwo jest powiedzieć wiele rzeczy, ale czy za tymi słowami idą też czyny? Miarą naszej miłości do Boga jest miłość do braci. Po ludzku to bardzo trudne. Jedynie Bóg ma moc uzdolnić do miłości nasze serca pełne egoizmu. W Eucharystii przyjmuje nas z tym wszystkim, co jest w naszych sercach, i nas przemienia, abyśmy potrafili kochać drugiego człowieka taką miłością, jaką objawił nam w swoim Synu i do jakiej także nas wzywa.
Boska moneta
W starożytności było tak, że imperium sięgało tam, gdzie sięgał obraz cesarza. Jeżeli cesarz wybił monetę ze swoim wizerunkiem, to tak daleko, jak zawędrowała ta moneta, tak daleko cesarz czuł się panem. Jego wizerunek wyznaczał granicę jego wpływu, granicę jego panowania. Pomyślmy sobie teraz o Jezusie Chrystusie, który w sercu każdego człowieka zostawił swój obraz, swoją podobiznę. Jak daleko sięga granica jego królestwa w nas, jak bardzo rozciąga się na pokolenia, na cały świat. Jezus Chrystus zostawia nam swoje oblicze, wyryte głęboko w naszym człowieczeństwie, i dlatego cała ludzkość jest pod Jego panowaniem. I to jest dobre panowanie, panowanie najpiękniejszego ze wszystkich synów ludzkich, najukochańszego, tego, który swoimi dłońmi wyrył nasze twarze i te twarze kocha.
Oblubienico, gdzie jesteś? Król, jego syn i uczta weselna. Czy kogoś tu brakuje? Kogo? Oblubienicy. Królestwo niebieskie, czyli niebo, przygotowywane jest przez króla dla jego syna jako uczta weselna i Jezus Chrystus zapomina w tej opowieści o Oblubienicy. Czy naprawdę zapomina? Czy może mówiąc te słowa, zwraca się po prostu do Oblubienicy owego syna królewskiego, czyli do mnie i do ciebie? To ja i ty, nasze dusze, Kościół święty - Oblubienica Ducha Świętego, ale także cały świat, czyli największa miłość Boga. To właśnie jest odpowiedź na brakującą postać w tej opowieści. Ja i moja dusza. Ty i Twoja dusza. Kościół Święty i cały świat. A wesele, które przygotowuje Bóg Ojciec, jest weselem, na którym wraz z Jezusem Chrystusem będziemy patrzeć na siebie z miłością i obiecywać sobie wierność i wspólnie spędzoną wieczność.
„Płyną z rąk Matki Bożej Częstochowskiej strumienie łask przez ziemię polską i tam, gdzie biją polskie serca.”
(słowa ks. Ignacego Posadzego SChr wypowiedziane w bazylice gnieźnieńskiej 15.04.1966)
„Idźmy naprzód z nadzieją!” – pod takim hasłem obchodzimy dziś XVII Dzień Papieski. Szczególnie widocznym znakiem tego święta jest przykościelna i publiczna zbiórka na fundusz stypendialny Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Jednak obchodom tego Dnia towarzyszyć będą również liczne wydarzenia duchowe oraz kulturalne chociażby takie jak bieg papieski, czy festyn parafialny.
Osobiste spotkanie w naszym życiu Jezusa, poznanie Go owocuje pragnieniem pójścia za Nim i włączenia się w dzieło odkupienia. Podążanie za Panem oznacza pełnienie Jego woli w życiu codziennym. Tak jak Jezus mamy stać się sługami naszych braci i sióstr, byśmy wraz z nimi mogli wejść do królestwa niebieskiego. Podejmijmy więc zaproszenie do pracy w winnicy Pańskiej, które kieruje dziś do nas Chrystus w przypowieści.
Myśli Boże górują nad myślami naszymi, a Jego drogi nad naszymi drogami. Dzisiejsza Ewangelia o gospodarzu, który tak samo wynagradza robotników pracujących przez wiele godzin, i tych, którzy dołączyli w ostatniej chwili, może rodzić w nas odruch buntu. „Czy na to złym okiem patrzysz, że jestem dobry?” – pyta gospodarz. Bóg pragnie zbawić nas wszystkich, także tych, którzy naszym zdaniem zupełnie na to nie zasługują. Czeka na choćby jedno drgnienie skruszonego serca, aby je przygarnąć i uleczyć. Jeśli nadmiar Jego dobroci i cierpliwości nas gorszy, módlmy się, aby nauczył nas patrzeć na innych i siebie samych Jego oczami – miłosiernie.
W czasach Jezusa kładziono wielki nacisk na konieczność podtrzymywania pokojowych relacji. Kto się pomylił – twierdzili rabini – powinien uznać swój błąd i prosić o wybaczenie, a ten, kto doznał obrazy, był zobowiązany do przebaczenia. Jezus wymaga od nas jeszcze więcej: przebaczenia bezwarunkowego! Na wzór Ojca, który „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złym i nad dobrymi” i który „zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”. Wniosek jest zaskakujący: mamy prawo prosić Boga o przebaczenie jedynie wówczas, gdy w szczerości serca wybaczamy naszym winowajcom. Wszelki warunek stawiany w tym względzie jest naszą stratą: opóźnia przebaczenie, na które sami liczymy…
al. Żeromskiego 32, 84-120
WŁADYSŁAWOWO
tel./fax: (058) 674 02 74, e-mail: wladyslawowo@tchr.org