Wielu rzeczy Jezus Mistrz chce nauczyć swoich uczniów wszystkich epok. Dzisiejsza lekcja brzmi: „Kto się wywyższa, będzie poniżony” (Łk 14, 11). Pokora jest jedną z podstawowych cech chrześcijanina. Jezus potwierdził to całym swoim życiem. Maryja przy zwiastowaniu określiła siebie Służebnicą Pańską. Święty Paweł napominał Rzymian: „Nie zabiegajcie o to, co wyniosłe” (Rz 12, 16). Dlaczego mam zapominać o sobie? Odpowiedź jest prosta. Jeśli nie postawię Boga i drugiego człowieka w centrum swojego życia, zmarnuję je. Pycha będzie kazać mi wierzyć, że jestem najważniejszą osobą i wszystko ma być podporządkowane mnie. Z Bogiem włącznie. Wiara musi być budowana na prawdzie. Stąd św. Teresa określała pokorę jako kroczenie w prawdzie. A prawda jest taka, że Jezus przyszedł na świat jako wyzwalająca, bezinteresowna miłość. W tym mam Go naśladować, a bezinteresowność powinna się stać towarzyszką mojego myślenia i działania.
Dla Izraelitów było oczywiste, że wszyscy oni będą mieć miejsce w królestwie Bożym i cieszyć się otrzymanym zbawieniem. Pytanie z dzisiejszej Ewangelii wydaje się wyrazem zainteresowania losem nie-Izraelitów i ostateczną liczbą zbawionych. W odpowiedzi Jezus zwraca uwagę na warunki niezbędne, aby wejść do zapoczątkowanego przez Niego królestwa. Czy współczesny człowiek stawia sobie pytanie o swoje własne wieczne szczęście? Pytanie o zbawienie jest pytaniem o Boga i o relację z Nim. Zbawienie nie jest złotym dyplomem wręczanym przy bramie nieba, lecz wejściem w osobistą, niekończącą się relację miłości z Ojcem. To pytanie pomaga w nawracaniu się, zrywaniu z grzechem, z okazją do niego, w wybieraniu Boga. Póki żyję, nigdy nie jest na to za późno. Jezus chce przypomnieć, że w relacji z Nim nie ma automatyzmu ani konieczności. Jedynym zabezpieczeniem mojej wolności jest Jezus. Tylko w Nim jest moje zbawienie.
Każdy, kto ma świadomość, jak wielkie i niewysłowione są Boże dary udzielone nam w Chrystusie, chciałby je jak najlepiej przyjąć i jak najowocniej spożytkować, aby w ten sposób oddać chwałę Bogu i uczynić swoje życie szczęśliwe. Jezus dziś mówi: „Szczęśliwi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy przyjdzie” (Łk 12, 37). Dziwna może się wydawać ta Jezusowa recepta na szczęście. Czuwanie kojarzy się przecież z życiem w napięciu, w ciągłym niepokoju. Ale ta recepta pochodzi od Jezusa, nie jest ludzkim wymysłem. To w pewien sposób egzamin z wiary, która musi być nieustannie poddawana próbom, aby stawała się coraz mocniejszym fundamentem dla gmachu życia, nie tylko własnego. Wiara w obietnice Jezusa oczyszcza niepewność czuwania z pomysłów budowania królestwa tu, na ziemi. Uczy właściwych kryteriów oceny rzeczywistości i działania. Służyć, czyli realizować to, co Bóg mi powierzył, to najlepszy sposób na szczęście.
Panie, naucz nas modlić się”
Wiara jest relacją osobową, czyli spotkaniem Boga z człowiekiem. Jej wzrost zależy od stałości i jakości komunikacji z Bogiem. Jej wyrazem jest codzienna modlitwa. Dziś Jezus przypomina, jak jest ona ważna. W modlitwie zawsze będę uczniem. Nawet ucząc jej innych (np. dzieci), sam potrzebuję postawy pokornej otwartości. Po raz kolejny proszę Jezusa, aby pomógł mi w dialogu z Bogiem. Jezus pokazuje mi trzy ścieżki i zachęca, aby iść nimi wszystkimi. Na modlitwie mam prosić, w ten sposób wyrażam wiarę w dobroć i wszechmoc Boga, który nigdy nie pozostawia mojej modlitwy niewysłuchanej. Na modlitwie mam wreszcie kołatać, angażować w ten dialog całego siebie z całym swoim życiem. W modlitwie Ojcze nasz to wszystko znajdę. Codziennie, bez wyjątku.
Dialog zbawienia
Zbawienie to nie tylko sprawa własna ludzi albo tylko zależna od Boga. To rzeczywistość, która tworzy się w spotkaniu Bożego daru z wolną wolą człowieka. To toczący się codziennie dialog Boga i człowieka na temat zbawienia. Bóg mówi: – Kochaj całym sercem, kochaj jak siebie samego. Człowiek pyta: – Kogo mam kochać?. Bóg mówi: – Wszystkich, których spotkasz na swojej drodze. Wszystkich bez wyjątku, bo chodzi przecież o osiągnięcie zbawienia, a ku temu nie ma innej drogi niż całkowita miłość. Jezus, który z troską pochyla się nad wszystkimi „wpółumarłymi”, zachęca dziś na nowo do odpowiedzi czynem. Widząc potrzebę miłości, należy działać, a nie pytać, czy temu lub tamtemu człowiekowi warto okazać miłosierdzie. Zbawienie to logika Bożej miłości, która pochyla się nad każdym. On postawił mnie tam, gdzie jestem, nie po to, abym wzbudzał pytania, lecz był odpowiedzią.
Bóg Ojciec, powołując nas do życia, zaopatrzył nas w przeróżne talenty. Przygotował dla każdego człowieka jedyną i niepowtarzalną drogę; jeśli nią pójdziemy, odnajdziemy satysfakcję i szczęście. Bóg jednak nie narzuca nam swego planu. Kieruje do nas zaproszenie i cierpliwie czeka na naszą odpowiedź. Sam jest wierny i oczekuje wierności także od nas. Obyśmy decyzję pójścia za Nim potraktowali na serio, jako zobowiązanie na całe życie. Nie oglądajmy się w życiu wstecz, ale kroczmy odważnie drogą przygotowaną przez Pana.
Panie Jezu, kontempluję Twoją miłość do każdego człowieka bez wyjątku. Daj mi siłę kroczenia Twoją drogą, abym czynił innym to, czego sam od nich oczekuję. Niech Twój Duch pozwala mi rozeznawać prawdziwe dobro. Jeśli szczerze spojrzę na swoje życie, to zauważę, że zawsze ktoś ma na nie większy lub mniejszy wpływ. Dobrze, jeśli te osoby sprawiają, że moje życie staje się bogatsze. Gorzej, jeśli ślepo odwzorowuję różne przemijalne mody. Naśladować kogoś to najpierw uznać jego autorytet, zdecydować, że można i warto mu zaufać. Dziś Jezus pyta mnie osobiście, czy On jest dla mnie wystarczającym autorytetem. Nie na podstawie wiedzy z katechizmu, lecz życia. Odpowiedź tkwi w tym, jak układam swoje życie, według jakiej hierarchii prawd żyję, czy podejmuję trud zapierania się siebie w tym, co koncentruje mnie tylko na sobie samym i zamyka na Boże działanie. Czy naśladuję uczucia Jezusa, Jego sposób myślenia, traktowania drugiego człowieka, czy kroczę Jego śladem? Nie zniechęcaj się, idź dalej Jego drogą.
Od piątku 21.06 do czwartku 27 czerwca trwa „oktawa” Bożego Ciała. W te dni odprawiamy procesję eucharystyczną połączoną z nabożeństwem czerwcowym (godz. 17.30) przed Mszy św.
o godz. 18.00.
W niedzielę 23 czerwca procesja po Mszy św. o godz. 9.30.
Zapraszamy dziewczynki do sypania kwiatów
Z nadzieją Zmartwychwstania w Chrystusie informuję, że dnia 16 czerwca 2019 r. w domu zakonnym w Puszczykowie odszedł do wieczności śp. ks. Kazimierz KOTLARZ, chrystusowiec proboszcz Parafii pw. Wniebowzięcia NMP we Władysławowie (1993-2002).
Uroczystości pogrzebowe śp. ks. Kazimierza odbędą się 21 czerwca (piątek) w Stargardzie. O godz. 9.00 wprowadzenie trumny z ciałem Zmarłego do kościoła Chrystusa Króla Wszechświata (Nowakowskiego 2). Msza Święta rozpocznie się o godz. 12.00. Bezpośrednio po Eucharystii ostatnie pożegnanie na Starym Cmentarzu Komunalnym (ul. Kościuszki 80).
Wyjazd do Stargardu autokarem na pogrzeb z pod kościoła 21 czerwca (piątek) o godz. 5.00. Chętnych prosimy o rezerwowanie miejsc. Rezerwacji można dokonywać w zakrystii, telefonicznie bądź internetowo.
Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie…
Dziś człowiek próbuje sam określać, co jest prawdziwe, a co nie. Taki subiektywizm poznawczy nie rozwija jednak człowieka, lecz jest źródłem zamętu w świecie. Ale prawda to nie tylko intelektualny wysiłek stwierdzenia zgodności umysłu z rzeczywistością. Stworzenie nie dochodzi do prawdy, lecz jest do niej przyprowadzane. Boża prawda, do jakiej prowadzi Duch Święty, to udział w życiu Boga Jedynego w Trzech Osobach. To poznanie i doświadczanie Miłości niedostępne o własnych siłach. W tę tajemnicę odwiecznego darowania i przyjmowania wprowadza tylko Duch Prawdy, który od Ojca i Syna pochodzi. Kontemplacja różnorodności Osób w jedności natury wymyka się logice rozumu. Potrzebuje światła posłusznej wiary oraz ufnego przyjęcia całej objawionej prawdy – ona jest niezbędna, abym mógł realizować swoje chrześcijańskie powołanie.
Dar zbawienia dociera do każdego człowieka w każdym czasie pielgrzymowania Kościoła dzięki darowi Ducha Świętego. On zapewnia jedność Kościoła i ożywia wiarę. On daje poznanie Ojca i Syna. Jest ożywczą wodą, gdy w sercu posucha i zniechęcenie, gdy życiowe niepowodzenia napełniają duszę smutkiem, a nawet za podszeptem szatana budzi się przekonanie, że Bóg o nas zapomniał. Wówczas potrzeba głośnego wołania do Ducha Świętego. On został dany, aby być pocieszycielem. Nie uczuciowym, lecz przypominającym wszystko, co uczynił Jezus, a także to, że miłość Jezusa nigdy nie ustaje, a moja przynależność do Niego trwa nawet wówczas, gdy słońce przysłaniają gęste chmury. Duch Nadziei ożywia wszystko.
Umocnieni błogosławieństwem i obietnicą Ojca
Ziemskie życie Jezusa kończy się wydarzeniem wniebowstąpienia. Jezus krótko przypomina swoim uczniom, jaka droga wiodła ku temu i jaką powierza im misję. Następnie w geście błogosławieństwa rozstaje się z nimi. Z reguły pożegnania są pełne smutku. Może dlatego, że pozostawiają w niepewności co do ponownego spotkania? Skąd więc radość uczniów po wstąpieniu Jezusa do nieba? „Z wielką radością wrócili do Jeruzalem”. Oni wiedzą, że nie pozostaną sami, że słowo Jezusa się wypełni i że otrzymają obiecaną moc z wysoka. Dzięki Duchowi Świętemu będą mogli głosić Ewangelię po krańce ziemi. Teraz kolej na nas. Ojczyzna jest w niebie, ale nie można tam zdążać samemu. Ale Jezus nie pozostawił nas samych, idźmy więc w radości. On spełnia swą obietnicę również wobec nas.
Wiele osób uzależnia swoje życie wiary od obietnic sformułowanych w różnych „zjawieniach” uznanych lub nieuznanych przez Kościół, zapominając lub nie biorąc pod uwagę zapewnień Jezusa pozostawionych w Ewangelii. A przecież te słowa Boga niosą w sobie moc i gwarancję ich wypełnienia. Jezus daje mi dar Ducha, abym rozumiał Jego słowa i nimi żył. Co więcej, przez ten dar sam Chrystus Zmartwychwstały jest przy mnie obecny. Nie jestem zatem sam, bezradny. Dzięki Duchowi dzieło Chrystusa owocuje w moim życiu. On jest nauczycielem, który uczy mnie rozpoznawać to, co się Bogu podoba. Jest miłością, która daje mi moc zachowywania Jezusowej nauki. Jest pocieszycielem, który w najtrudniejszych nawet chwilach napełnia moje serce prawdziwym pokojem. Czyni ze mnie świątynię, gdzie Bóg przebywa w Trójcy.
Życie wiary jest przebywaniem z Jezusem, wpatrywaniem się w Jego dzieło i naśladowaniem Jego czynów. W tym wszystkim wyraża się chwała, jaką Syn uwielbia Ojca i sam przez Ojca zostaje uwielbiony. Jest w tym także miejsce dla każdego człowieka. Jezus przed odejściem do Ojca pozostawia nam swój testament: przykazanie miłości bliźniego, którego miarą jest Jego miłość, jaką umiłował każdego z nas. Zostaliśmy umiłowani miłością odwieczną, która nie zna końca, trwa mimo różnego zła. Nie ma też względu na osoby, lecz ogarnia każdego. Nie bój się, że nie dasz rady wykonać tak trudnego testamentu. Jezus ze swoją miłością pozostał z tobą. Chce, abyś razem z Nim wchodził na drogę tej niesamowitej przygody uwielbienia Boga w miłości bliźniego. Nie lekceważ żadnej chwili, nie lekceważ drobnych rzeczy: wszystko może być wypełnianiem Jezusowego testamentu.
Świat chce dziś być obecny w każdym wydarzeniu i życiu każdej osoby, decydować o przekraczaniu kolejnych granic intymności życia człowieka. Jednak w każdym z nas jest lęk przed tym, aby dać się poznać do końca. Może to po prostu zwykłe poczucie wstydu? Przed Jezusem nie muszę się wstydzić. On zna mnie po imieniu, wie doskonale, na co mnie stać. Chce, abym dziś na nowo uświadomił sobie, że tylko wtedy stanę się Jego posłuszną owcą, kiedy uświadomię sobie, że jedynie On jest Dobrym Pasterzem. Tylko On może mi dać życie wieczne. On jest moją nadzieją. W jedności z Nim jest moje prawdziwe bezpieczeństwo.
Pytanie Jezusa: „Dzieci! Nie macie nic do jedzenia?” (J 21, 5), zasmuciło uczniów. Nie mieli czym Go ugościć, bo nic nie złowili. Po raz kolejny doświadczają, że bez Jezusa niczego nie mogą. Choć zaangażowani w trud połowu nie rozpoznają głosu Mistrza, to jednak wiara podpowiada im, aby okazać Mu posłuszeństwo. Wtedy doświadczają znaku mocy Syna Bożego. Oto Zmartwychwstały objawia się swoim uczniom w ich codziennym życiu i pracy. Jednak to dopiero miłość Go rozpoznaje. Najpierw w sercu Jana Apostoła, potem w doświadczeniu miłosierdzia przez tego, który się Go zaparł. Jezus i mnie nie rozlicza, a jedynie pyta o miłość. Miłosierdzie jest spotkaniem z Bogiem, które uczy pokory, abym już nie polegał wyłącznie na sobie, lecz dawał się prowadzić Duchowi Świętemu.
Pan Zmartwychwstał ! Prawdziwie Zmartwychwstał ! To zawołanie, które dzisiaj rozbrzmiewa przynosi nam prawdziwą nadzieję.
W świecie zachwianych wartości, trudnej codzienności Chrystus Zmartwychwstały przynosi nam nową nadzieję. Otwiera przed nami nowe horyzonty. Wskazuje nam wieczność jako Dom Ojca. Odkrywa przed nami sens naszego życia. Już nie musimy lękać się jutra, bo Chrystus Zmartwychwstał.
Z okazji Świąt Wielkiej Nocy składam najserdeczniejsze życzenia obfitych łask. Niech niewyczerpana dla nas miłość Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa, która wszystko przezwycięża jednoczy nas we wspólnym wychwalaniu Zwycięskiego Króla. Niech nasze niespokojne serca znajdą przy Nim swoje odpocznienie. Niech Pokój i Łaska Zmartwychwstałego spoczną na wszelkim trudzie i dziele podjętym w Jego Imię.
Te życzenia kieruję do całej Wspólnoty Wniebowzięcia NMP: do moich współpracowników, do wszystkich parafian, do wszystkich związanych emocjonalnie z naszym kościołem, do gości oraz do wszystkich członków grup i wspólnot.
Do składanych życzeń pragnę dołączyć podziękowania, zwłaszcza tym wszystkim, którzy ofiarując swój czas, swoją pracę i umiejętności ubogacili nasze przeżywanie tych ostatnich dni. Moje podziękowania kieruję najpierw do moich współpracowników księży którym przede wszystkim dziękuję za posługę w konfesjonale, Dziękuje klerykom i bratu zakonnemu którzy wspierali nas zwłaszcza w przygotowaniach liturgii. Dziękuje siostrom, dzięki waszej pracy mogliśmy spokojniej przeżywać te święte dni Wielkiego Tygodnia. Składam podziękowania całej Służbie Liturgicznej Ołtarza. Dziękuję wszystkim którzy zadbali o piękno śpiewu w czasie liturgii Wielkiego Tygodnia zwłaszcza chórowi parafialnemu i wspólnocie Jemu Chwała. Dziękuję Orkiestrze Młodzieżowej. Dziękuję radnym parafii. Dziękuję wszystkim wspólnotom organizującym czuwania. Dziękuję naszemu panu Janowi, s. Małgorzacie oraz wszystkim którzy tworzyli tegoroczne wielkotygodniowe dekoracje.
Dziękuję panu Markowi naszemu organiście. Dziękuje ojcom dzieci komunijnych.
Dziękuję Ochotniczej Straży Pożarnej. Dziękuję wszystkim którzy na różne sposoby tworzyli nasze liturgie. Dziękuję wszystkim, którzy poświecili swój czas i siły, aby te Święta w naszym kościele były dobrze przygotowane. Członkom Caritas, właścicielom „Pomorzanki” wolontariuszom oraz siostrze Monice dziękuję za troskę w te dni o biednych, by i oni mogli obficiej świętować.
Niech Chrystus Zmartwychwstały będzie dla was nagrodą.
Chcę towarzyszyć Jezusowi w drodze na Kalwarię. On nie może być teraz sam, bo przecież wziął na swoje ramiona niegodziwości wszystkich. Chcę stanąć pod krzyżem, miejscem kaźni, które staje się ołtarzem ofiary i modlitwy. Jezus niesie w sobie cały rodzaj ludzki, aby dla odkupienia każdego człowieka złożyć ofiarę miłości wynagradzającej. Nikogo nie potępia, lecz modli się nawet za swoich oprawców. Gdy ja modlę się do Niego jako Boga, On modli się we mnie jako głowa całego Kościoła i modli się za mnie jako kapłan. Gdy włączam się w Jezusową modlitwę z krzyża, pozwalam Mu zmieniać moje serce, by potrafiło przebaczać.
Łatwo zapomnieć o własnej grzeszności i stać się sędzią innych. Łatwo znaleźć kamień, by kogoś ukamienować. Zza parawanu własnej poprawności postrzegać kogoś w kategoriach chodzącego grzechu. Dla faryzeuszy ukamienowanie kobiety ma być zasłoną dla własnych grzechów i narzędziem do walki z Jezusem. Jezusowe spojrzenie na jawnogrzesznicę jest spojrzeniem Boga. Bóg zawsze potępia grzech i chce ratować człowieka. Potępianie innych nie może być zasłoną okrywającą moje własne grzechy. Bóg po to przypomina mi, że jestem grzesznikiem, abym uczył się Jego miłości. Wiem, że ta miłość nie będzie we mnie tak doskonała, ale każdy kamień odrzucony na bok, niewymierzony w drugiego, przybliży mnie do Boga.
IV niedziela Wielkiego Postu jest nazywana Niedzielą Radości - "Laetare". Połowa Wielkiego Postu za nami - coraz bliżej do radości Zmartwychwstania. Dziś kolor szat liturgicznych jest różowy i dziś też można ozdabiać ołtarz kwiatami.
Wszyscy jesteśmy grzesznikami potrzebującymi miłosiernej miłości, która wydobędzie spod grzechu prawdę o dobru stworzenia i piękno powołania do wieczności. Tylko w świetle miłości Pasterza, który szuka każdej zagubionej owcy, mogę odkryć prawdę o sobie samym. Natomiast szukanie własnej wartości przez porównywanie się z innymi jest niebezpieczne. Bo albo prowadzi do wywyższania się lub pogardzania innymi („nie jestem taki zły jak inni”), albo odbiera wiarę w siebie („do niczego się nie nadaję”). Patrzenie na siebie w świetle Bożej miłości to wezwanie do osobistego nawrócenia. Przede wszystkim do zmiany myślenia, a potem do trudu przynoszenia dobrych owoców. Stając przed Bogiem jako grzesznik, nigdy nie utracę nadziei.
Bóg nie zapomina o mnie, dlatego codziennie wzywa do dialogu modlitwy. Chce, by to spotkanie było ubogacające i umacniające. Modlitwa jest spotkaniem z Bogiem, w którym lepiej Go poznaję, a On wskazuje mi, jak mam żyć, i daje niezbędne ku temu łaski. Najpierw potrzebuję jasnej świadomości, że przebywam przed żywym, prawdziwym Bogiem. On ciągle to potwierdza, choć nie mogę Go zobaczyć oczami, tak jak apostołowie na górze. Jednocześnie muszę nadstawić uszu: Bóg mi przypomina, że Jezus jest prawdziwym Bogiem, Jego Jedynym Synem. Istotą mojego bycia chrześcijaninem jest ufne posłuszeństwo Jezusowi. Miłość skraca drogę od słuchania do posłuszeństwa.
Na pustyni diabeł kwestionował, że Jezus jest Synem Bożym, odwodził Go od misji powierzonej Mu przez Ojca. Pokusa to czas decyzji i wyboru, komu chcę oddać swoje serce, komu oddać pokłon. To także znak, że jestem na drodze zbawienia, bo bez walki nie można wejść do królestwa Bożego. Pokusa jeszcze nie jest grzechem, jednak dialog z pokusą jest już wystawianiem Boga na próbę. Wezwanie Ducha Świętego, Obrońcy, jest wejściem w moc pozwalającą odeprzeć kłamstwo i ułudę diabła. Jest ponowieniem zaufania Bogu i umocnieniem przekonania, że mój Bóg jest zwycięzcą.
Jezus jest moim nauczycielem. Przemawia do mnie w swojej szkole miłości słowem prostym, które przekonująco apeluje do mojego życia, i czynem skutecznym, który daje mi poznać Jego moc. Mam w tej szkole zdobywać mądrość życia i postępować w miłości. A przez to samemu stawać się nauczycielem. To z kolei nakazuje mi zachować pokorę i czuwać. Pokora potrzebna jest po to, aby twardo stąpać po ziemi, w świadomości, że zanim jako nauczyciel wezmę się do napominania grzesznych i pouczania nieumiejętnych, powinienem dostrzec własne słabości. Czuwanie natomiast jest po to, aby nie obierać sobie w życiu fałszywych nauczycieli, nie patrzeć bezkrytycznie na rzeczywistość przez medialne okulary. Jeśli każdego dnia będę konfrontował swoje wybory z jedynym Nauczycielem, wówczas będę gromadził w sercu skarby, które pomogą mi budować autorytet i spełniać misję nauczyciela.
Jaką postawę ma zająć chrześcijanin wobec zła, jakiego doświadcza? Nie może to być ani odpłacanie tym samym, ani ucieczka, która może być zdradą dobra. Postawa chrześcijanina wobec zła wypływa z przylgnięcia do Boga, od którego pochodzi samo dobro. Aby za radą św. Pawła nie dać się zwyciężać złu, lecz je dobrem zwyciężać (por. Rz 12, 21), muszę tkwić mocno w dobru. Reakcją na doznaną krzywdę nie może być utrata kontroli nad sobą, nienawiść do krzywdziciela. Dzieci naśladują rodziców, a chrześcijanin naśladuje Ojca, który jest łaskawy dla niewdzięcznych i złych. Miłość wobec wszystkich, również nieprzyjaciół, przygotowuje miejsce dla sprawiedliwości.
Szczęśliwa przyjaźń z Jezusem
Tyle razy „szczęśliwi” i tyle samo „biada”. Czy w ten sposób Jezus dzieli ludzkość na dwie przeciwstawne połowy? Absolutnie nie, bo ten podział dotyczy każdego z nas, on istnieje w naszym sercu. W każdym z nas jest nowy człowiek, który chce kochać Boga, czyli widzieć w Nim największe bogactwo, odczuwać głód Jego obecności, płakać nad obrazą Bożej miłości, być Mu wierny mimo odrzucenia przez ludzi. Ale też w każdym z nas bywa stary człowiek, negujący Boga, zbuntowany przeciw Niemu. Który z nich, nowy czy stary, we mnie dominuje? W odpowiedzi na to pytanie przejawia się troska o życie w łasce uświęcającej, w głębokiej, życiodajnej przyjaźni z Jezusem, w mocy Jego Ducha. Zatem w chwilach dominacji starego człowieka muszę jak najszybciej szukać Jezusa odnawiającego mnie w sakramencie pokuty. Prawdziwe szczęście, moc i radość daje przyjaźń z Jezusem.
Cudowny połów to znak Jezusa dla Jego uczniów. Znak obecności Bożej mocy i udziału ludzi w realizowaniu Jego zbawczej misji. Dlatego cudowny połów to również efekt posłuszeństwa Szymona słowom Jezusa. Bo słowo Jezusa nie tyle informuje, co skutkuje: stwarza. Moja ocena rzeczywistości może być – jak u Szymona – sceptyczna, oparta tylko na ludzkim doświadczeniu. Wiara jednak idzie drogą posłuszeństwa Bogu, którego nie ograniczają prawa natury ani ludzkie doświadczenie. Z wiarą trzeba wsłuchiwać się w to, co Bóg mówi każdego dnia. Żyć tym Słowem to pozwolić się Bogu zaskakiwać i wyzwalać z różnych ludzkich lęków.
Myśl, że nie postąpiłbym tak jak mieszkańcy Nazaretu, jest złudna. Mieć obok siebie Chrystusa i nie rozpoznać przychodzącego Boga to historia, która do dziś powtarza się w naszych świątyniach. Wiara może stać się niestety przyzwyczajeniem. Wszystko wtedy powszednieje, a Bóg staje się coraz bardziej daleki. Mimo cotygodniowej obecności na Eucharystii, gdzie jest tak blisko, trudno rozpoznać Jego obecność, uwierzyć w moc Jego miłości. Bo Bóg może nawet przeszkadzać moim osobistym planom. Przebudzeniem może stać się doświadczenie niezrozumienia czy nawet odrzucenia ze strony bliskich. Moje doświadczenie odrzuconej miłości pozwala zmienić moje odniesienie do Boga.
Spotkanie z Jezusem w synagodze w Nazarecie. Tutaj się wychował, wszyscy Go znają. Czy dostrzegą, że nie mówi sam od siebie, lecz jest posłany, aby ogłaszać im prawdę o Ojcu? Jeśli postawię się na miejscu słuchaczy, lepiej zrozumiem trudność mieszkańców Nazaretu odkrycia Boga w kimś, kto jest znany od lat. Ich postawa mnie nie dziwi, bo mnie też niekiedy trudno odkryć moc Bożego słowa w mowie kogoś, kogo znam od dawna. Dziś zadaję sobie pytanie o motyw mojego chodzenia do kościoła. Dobra tradycja? Opinia innych? Od chrztu jestem namaszczony Duchem Świętym i to Jego muszę prosić, aby zawsze odkrywać nowość Bożego słowa. Aby nie przegapić, że Bóg mówi właśnie do mnie, dzisiaj.
al. Żeromskiego 32, 84-120
WŁADYSŁAWOWO
tel./fax: (058) 674 02 74, e-mail: wladyslawowo@tchr.org